W "Świat to Za Mało", Q przeszedł na emeryturę, pozostawiając laboratorium młodszemu pomocnikowi (John Cleese). Dokładnie tak, jakby filmowcy wiedzieli o tym, że Llewelyn zginie. A zginął parę miesięcy później, więc czemu Q odszedł na emeryturę właśnie w tym odcinku? =O
moze tylko przepuszczali w koncu był juz stary a plany na BONDY mieli na pare lat do przodu musieli coś wymyslec
był stary i domyślali się, że umrze nie długo. A nawet jakby nie umarł to już za dużo dla staruszka.
Hm... Domyślili się, że zginie w wypadku samochodowym? Właśnie w ten sposób zginął...
Btw, uwielbiam granego przez niego Q :)
Desmond był jedynym prawdziwym Q, nikt nigdy go nie zastąpi.
Co do jego usuwania to przypuszczam, że skoro miał zagrać w jeszcze tylko jednym Bondzie, to postanowili już zacząć wymazywanie go, by nie było to zbyt nagłe. Jego emerytura w końcu nie wykluczała ponownego pojawienia się, wręcz przeciwnie, dała by jeszcze ciekawsze możliwości.
Swoją drogą niewielu jest aktorów, którzy przechodzą do historii po półgodzinnej kwestii :D
bo powiedział ze Miał zamiar zagrać w jeszcze jednym filmie o Bondzie, ale nie zdążył przed nagłą śmiercią
Bardzo lubiłem postać Q ,zawsze sympatyczne poczucie humoru - Grozi mi coś
jeszcze?
Tylko ja,jeśli nie zwrócisz wozu w całości.
Coś źle powiedziałem?
Cos zniszczyłeś,moją łódź,na emeryturę na ryby.
Heh potrzebne mu na ryby rakiety i nitro.
Postać pełna poczucia humoru, o dziwo nie zmieniająca się prawie przez lata (40 lat grania w Bondach i zawsze niemal tak samo wyglądał:)). Pamiętam jak mówili o jego śmierci, jako młodociany fanatyk filmów z Bondem bardzo to przeżyłem.
Jak dla mnie wraz z jego śmiercią seria umarła. Die another day był najsłabszy z bondów Brosmana, a te nowe nie mają klimatu za który pokochałem tą serie
Desmond ze względu na wiek sugerował producentom przejście Q na emeryturę już w trakcie zdjęć do "Jutro nie umiera nigdy".