Inteligentny, pogłębiony film, ale moim zdaniem dość słabo wyreżyserowany. Sens zaczyna się wyłaniać dość późno, film długo nas przed tym przetrzymuje. Całość poza tym unurzana w jakiejś takiej nieznośnej melancholii, niedopowiedzianym smutku (wczesny Keitel celował w takich rolach). Ta ponurość przytłacza emocjonalnie i trochę zakłóca odbiór całości.
A Harry Dean Stanton zamiast aktorstwa ma tę swoją gębę, identyczną w każdej sytuacji i dla każdej emocji, w sumie zamiast niego mógłby grać hydrant.